W ósmym miesiącu ciąży, sprzątałam, kiedy otarłam się o teściową. Obrażała mnie, uderzyła w twarz i wylała brudną wodę z mopa. Poślizgnęłam się, upadłam, odeszły mi wody – w tym momencie wiedziałam, że wszystko się zmieni.

Nazywam się Laura Méndez i kiedy wszystko się zmieniło, byłam w ósmym miesiącu ciąży.

Mieszkaliśmy w spokojnej dzielnicy mieszkalnej Walencji, w domu, który od lat należał do rodziny mojego męża. Mój mąż, Javier Méndez, pracował długie godziny jako majster budowy, wychodząc przed świtem i wracając późnym wieczorem. W ciągu dnia zazwyczaj byłam w domu z jego matką, Carmen Méndez.

Od samego początku Carmen jasno dawała mi do zrozumienia, że ​​nie czuje się ze mną komfortowo. Pochodzę ze skromnej, wiejskiej rodziny, podczas gdy jej rodzina żyła w dostatku od pokoleń. Nigdy nie mówiła o tym otwarcie przy Javierze, ale kiedy zostawaliśmy sami, jej uwagi były zimne i pogardliwe. Nic, co robiłem, nigdy nie wydawało mi się wystarczająco dobre.

Ciąża nie ułatwiała sprawy. Często byłam zmęczona, nogi puchły, a plecy bolały, a mimo to oczekiwano ode mnie, że zajmę się domem: sprzątaniem, gotowaniem i utrzymaniem porządku. Kiedy zwalniałam tempo lub siadałam, żeby odpocząć, Carmen wzdychała lub podkreślała, że ​​ciąża nie jest „wymówką” do bycia bezużyteczną. Milczałam, przekonując samą siebie, że zachowanie spokoju jest najlepsze dla mojego dziecka.