Nieoczekiwana misja… i niespodzianka

Oczywiście, nie mogliśmy pozwolić, żeby jakieś trzydzieści bezdomnych kotów zawładnęło naszym ogrodem. Z alergicznym sąsiadem, dziećmi z sąsiedztwa i matką , która nie znosi niespodzianek, wspólne mieszkanie musiało być… skomplikowane.
Ale patrząc na te spokojne, niemal szczęśliwe zwierzęta, coś we mnie się obudziło. Znalazły schronienie. I nie mogłem ich po prostu przegonić jak niechcianych stworzeń.
Nagle jeden szczegół zmienił wszystko: czarny kot miał na sobie zniszczoną obrożę. Na małej plakietce wygrawerowane było imię: Chacha . Oznaczało to, że miał rodzinę.
