David i Kevin obserwowali ją z góry, odpoczywając i popijając wodę z manierek. „Jak się miewa Jennifer?” zapytał Kevin. David uśmiechnął się. „Dobrze, naprawdę dobrze. Naprawdę myślę, że to ta jedyna. Serio”. Wielki David Morrison w końcu się uspokoił. „Może”. David wzruszył ramionami. „Ma w sobie coś wyjątkowego”. „Nie wiem”.
Czuję, że mogę być przy niej całkowicie sobą. Cieszę się twoim szczęściem, stary”. Kevin poklepał go po plecach. Rachel wróciła ze śmiechem. „Zrobiłam świetne zdjęcia. Będą wyglądać fantastycznie”. Szli dalej, aż znaleźli idealne miejsce na biwak. Niewielką polanę otoczoną sosnami z widokiem na kanion.
Rozbili namioty, podczas gdy Max badał teren i wyznaczał ich nowe, tymczasowe terytorium. Tego wieczoru ugotowali kolację przy ognisku, opowiadali sobie historie i żartowali jak za dawnych lat. Gwiazdy świeciły nad nimi, miliony punkcików światła w całkowitej ciemności lasu. „Nie chcę, żeby to się skończyło” – powiedziała Rachel, wpatrując się w niebo. „Chciałabym, żebyśmy mogli tu zostać na zawsze”.
„W końcu wszyscy musimy wrócić na ziemię” – odpowiedział Kevin. „Ale możemy to robić częściej, tak jak kiedyś”. „Zgoda” – zgodził się David. Po północy poszli spać. Max wpełzł do namiotu Davida, jak zawsze.
Ostatnim dźwiękiem, jaki usłyszeli, był szept wiatru w sosnach i od czasu do czasu odległe nawoływanie sowy. Następnego ranka David obudził się pierwszy – a raczej Max. obudziło go nieustannym szczekaniem. „Co się stało, chłopcze?” mruknął, wyłaniając się z namiotu. Max pobiegł na skraj polany, szczekając i warcząc na drzewa. „Max, bądź cicho” – powiedział David, bojąc się obudzić pozostałych.
„Co widziałeś? Jeleń.” Ale Max się nie uspokoił. Jego szczekanie stawało się coraz bardziej gorączkowe i desperackie. David podszedł do psa, żeby zobaczyć, co go niepokoi. Wtedy usłyszał pierwszy strzał. Dziewięć lat między 1991 a 2000 rokiem było cichym piekłem dla rodzin Morrisonów Santosów i Walchów.
Laura pamiętała każdy dzień z tamtych lat z bolesną wyrazistością. Pierwsze kilka miesięcy było najgorsze. Kiedy David, Rachel i Kevin nie wrócili z zaplanowanej wędrówki, strażnicy zorganizowali największą akcję poszukiwawczą w historii Josemit Park. 150 wolontariuszy przeczesywało góry przez tygodnie. Znaleźliśmy ich ostatnie miejsce na biwak. Główny strażnik wyjaśnił to rodzinom.
Namioty były nietknięte, ich plecaki wciąż tam były, ale oni i pies zniknęli bez śladu. „Co to znaczy?” zapytał ojciec Rachel drżącym głosem. „Ktoś je zabrał. Nie ma śladów walki” – przyznał strażnik. „Ani krwi, ani śladów walki.” To tak, jakby po prostu wstali i pobiegli do lasu. Mój syn nigdy by czegoś takiego nie zrobił” – upierała się Patricia Morrison. „David jest za to odpowiedzialny”.
Nie porzuciłby tak łatwo swojego zespołu. Jednak z powodu braku dowodów na coś przeciwnego, oficjalna teoria ostatecznie stała się taka, że cała trójka miała jakiś wypadek w trudnym terenie. Być może wpadli do szczeliny, zostali porwani przez rzekę albo stracili orientację i zmarli z powodu hipotermii.
Poszukiwania trwały z przerwami przez dwa lata, ale nie przyniosły żadnych tropów. Laura rzuciła pracę inżyniera oprogramowania, aby poświęcić się poszukiwaniom na pełen etat. Wydała wszystkie oszczędności na prywatne zespoły poszukiwawcze, jasnowidzów, wszystko, co obiecywało odpowiedzi. „Musisz to odpuścić, kochanie” – powiedziała jej matka. „To cię niszczy”.
„Nie mogę” – odpowiedziała Laura. „To mój brat”. „Nie mogę o nim tak po prostu zapomnieć”. W 1993 roku rodzina Santosów zorganizowała nabożeństwo żałobne dla Rachel. Nie było ciała do pochowania, ale potrzebowali jakiegoś sposobu na zamknięcie tej sprawy. Laura uczestniczyła w nabożeństwie, ale odmówiła zorganizowania nabożeństwa dla Davida. „On nie umarł” – powiedziała matce. „Wiem. Czuję to”.
Rodzina Walshów zrobiła to samo w 1994 roku. Patricia Morrison w końcu załamała się w 1995 roku i zorganizowała nabożeństwo żałobne dla Davida. Laury tam nie było. Mijały lata. Patricia próbowała iść dalej, wracając do pracy bibliotekarki i dołączając do grupy wsparcia dla rodzin osób zaginionych, ale Laura tkwiła w miejscu, niezdolna do pójścia dalej, mieszkając w mieszkaniu brata, otoczona swoimi rzeczami, czekając.
„Marnujesz życie” – powiedziała jej najlepsza przyjaciółka w 1997 roku. „David by tego dla ciebie nie chciał”. „Nie obchodzi mnie, czego chciałby David” – odparła ostro Laura. „Liczy się to, czego ja potrzebuję, i muszę to znaleźć”. W 1999 roku Laura w końcu podjęła pracę na pół etatu, bardziej z konieczności finansowej niż z pragnienia.
Pracowała z domu, projektując strony internetowe.
