Gdy tylko zobaczyłem, że głowa mojej córki znika pod lodowatą wodą, zacząłem biec. Ale jej teściowie stali tam, śmiejąc się, z telefonami w dłoniach, filmując jej przerażenie, jakby to był żart.

Wiatr przecinał jezioro Alder niczym ostrze, gdy Claire Donovan była ciągnięta w stronę nabrzeża przez krewnych męża. Nazywali to „rodzinnym żartem”, ale nie było w tym nic śmiesznego. Ledwo Claire weszła do kabiny, gdy jej szwagierka, Melissa, złapała ją za nadgarstek z uśmiechem zbyt cynicznym, by być przyjaznym. „Chodź, królowo dramatu, zobaczymy, czy naprawdę jesteś taka twarda” – zadrwiła Melissa. Zanim Claire zdążyła się cofnąć, dwie jej kuzynki podniosły ją za łokcie i zepchnęły z krawędzi.

Uderzenie lodowatej wody natychmiast odebrało jej dech. Próbowała krzyczeć, ale zimno uniemożliwiło jej mówienie. Z góry usłyszała śmiech – szorstki, szyderczy, nieustanny. Z trudem podciągnęła się w stronę pomostu, ale Melissa odepchnęła ją kopniakiem, krzycząc: „Weź się w garść, Claire! To tylko żart!”.

Ktoś filmował.