Gdy tylko zobaczyłem, że głowa mojej córki znika pod lodowatą wodą, zacząłem biec. Ale jej teściowie stali tam, śmiejąc się, z telefonami w dłoniach, filmując jej przerażenie, jakby to był żart.

Rodzina mojego zięcia uznała za „zabawne” wrzucenie mojej córki do lodowatego jeziora. Trzymali ją w lodowatej wodzie, filmowali, głośno się śmiali i wołali z pogardą: „Oto królowa dramatu!”. Jej mąż stał tam, zimny i zdystansowany, filmując każdą chwilę, jakby to był spektakl. Kiedy w końcu udało jej się uciec, drżąc i z trudem łapiąc oddech, pobiegłam do niej, krzycząc o pomoc, ale ludzie wokół nas stali obojętnie. Zanim przyjechała karetka, ręce wciąż trzęsły mi się z gniewu. Wyciągnęłam telefon i wybrałam znajomy numer. Odebrał mój brat, były żołnierz piechoty morskiej. Powiedziałam mu jedno: „Zrób to. Czas, żeby zapłacili”. I w niecałe 24 godziny… cała ta rodzina załamała się w sposób, jakiego nigdy sobie nie wyobrażali.

Rodzina mojego zięcia uznała za „zabawne” wrzucenie mojej córki do lodowatego jeziora. Trzymali ją w lodowatej wodzie, filmowali, głośno się śmiali i wołali z pogardą: „Oto królowa dramatu!”. Jej mąż stał tam, zimny i zdystansowany, rejestrując każdą chwilę, jakby to był spektakl. Kiedy w końcu udało jej się uciec, drżąc i z trudem łapiąc oddech, pobiegłam do niej, krzycząc o pomoc, ale ludzie wokół nas tylko patrzyli, obojętnie. Zanim przyjechała karetka, ręce wciąż trzęsły mi się ze złości. Wyciągnęłam telefon i wybrałam znajomy numer. Odebrał mój brat, były żołnierz piechoty morskiej. Powiedziałam tylko jedno: „Zrób to. Czas, żeby zapłacili”. I w niecałe 24 godziny… cała ta komiksowa rodzina rozpadła się w sposób, jakiego nigdy sobie nie wyobrażali.