Twarz Lindy się skrzywiła. „Mark, to nie jest…”
Emily uklękła i uniosła falbanę łóżka.
„Tato” – powiedziała drżącym, ale donośnym głosem – „Mama jest tutaj, bo babcia próbuje ją skrzywdzić”.
Mark zamarł.
Powoli uklęknął i zajrzał pod łóżko. Nasze oczy się spotkały. Z jego twarzy zbladła cała krew.
„Co?” – wyszeptał.
Wszystko eksplodowało.
Mark wezwał ochronę. Niepewna pielęgniarka uciekła. Lekarz jąkał się, aż Mark zażądał podania identyfikatora i imienia i nazwiska. Linda cofnęła się do drzwi, upierając się, że to nieporozumienie, a jej opanowanie w końcu osłabło.
Ochrona przybyła w ciągu kilku minut. Spisano zeznania. Z mojej dokumentacji medycznej odnaleziono sfałszowane formularze zgody.
Kiedy wyprowadzali Lindę, nie patrzyła na mnie. Ale widziałem w jej oczach strach – nie o mnie, ale o siebie.
Śledztwo ciągnęło się tygodniami. Szpital potwierdził, że podpisy zostały sfałszowane, gdy byłem pod wpływem silnych leków. Lekarz stracił prawo wykonywania zawodu. Linda została oskarżona o oszustwo i spisek.
