Ukryte lekarstwo na pole elektromagnetyczne ujawnione

Nie śmiali się już tak głośno, gdy zobaczyli, kim był kiedyś. Nie włóczęgą. Nie YouTuberem goniącym za uwagą. Ale zdyscyplinowanym inżynierem armii amerykańskiej, który spędził lata pracując z systemami radarowymi, macierzami komunikacyjnymi i jednostajnym, niewidzialnym szumem maszyn, które nigdy nie spały. Dave Setzer nie mówił językiem mistycyzmu. Nigdy nie używał słowa magia i nigdy nie sugerował spisku. Mówił za to o polach, o ekranowaniu, o prostej i znanej fizyce tego, co się dzieje, gdy sygnał napotyka przeszkodę. Jego spokojna pewność siebie niepokoiła ludzi bardziej niż jakiekolwiek absurdalne twierdzenie.

Kazał im przestać się kłócić i zacząć obserwować. Testować zamiast kpić. Zmienić jedną małą rzecz i zwrócić uwagę na to, co nastąpi. Jego sugestia wydawała się wręcz śmiesznie zwyczajna. Użyć materiału, który prawie każdy ma w kuchennej szufladzie. Nie specjalnego sprzętu. Nie drogich narzędzi. Po prostu folii. Cienkiej, taniej i zapomnianej, dopóki nie będzie potrzebna do pakowania resztek. Według niego wystarczyło przerwać pewne ścieżki, wystarczyło zmiękczyć to, co przechodziło przez przestrzeń i trafiało do ciała.