Jego ręka drżała, gdy wycierał żel z jej brzucha. „Emmo, nie mogę ci teraz wszystkiego wyjaśnić. Ale to nie jest kwestia medyczna. Chodzi o bezpieczeństwo – twoje i dziecka. Masz gdzie indziej się zatrzymać?”
Bezpieczeństwo? Michaela? Jej męża od pięciu lat, mężczyzny, który co wieczór przynosił jej ziołową herbatę i rozmawiał z dzieckiem przez jej brzuch?
Otępiale skinęła głową, choć jej myśli wciąż wirowały.
„Moja siostra. Mieszka po drugiej stronie miasta”.
„Jedź tam. Dzisiaj. Nie wracaj najpierw do domu”.
Emma ubrała się bez słowa, serce waliło jej w gardle, a w głowie kręciło się od pytań, których jeszcze nie potrafiła wymyślić. Chciała zażądać wyjaśnień, pewności – ale wyraz twarzy doktora Coopera, bladego i oszołomionego, odebrał jej mowę. Tuż przed wyjściem wsunął jej do ręki złożoną kartkę papieru. Rozłożyła ją dopiero, gdy wróciła do samochodu, roztrzęsionego i wciąż bez silnika.
Widziała na niej trzy słowa: „Zaufaj temu, co wiesz”.
Emma odjechała z kliniki, zostawiając za sobą dom, który zbudowała, mężczyznę, którego myślała, że zna, i życie, które – jak zdała sobie sprawę – mogło być jedynie starannie skonstruowanym kłamstwem.
Kiedy Emma dotarła do domu swojej siostry Claire, osunęła się na kanapę, drżąc. Claire, pielęgniarka pracująca na nocnych zmianach, wciąż była w domu. Słuchała, a jej oczy szeroko się rozszerzyły, gdy Emma powtarzała słowa lekarza.
„Hm, nie możesz tego po prostu brać za dobrą monetę. Może coś źle zrozumiał. Może…”
„Nie” – przerwała Emma. „Nie widziałaś jego twarzy. Nie zgadł”.
Przez kolejne dwa dni unikała telefonów od Michaela.
Jego wiadomości głosowe przeplatały się z panicznym zaniepokojeniem – „Gdzie jesteś? Obawiam się, że coś się stało” – i chłodną, wyważoną irytacją – „To nie jest śmieszne, Emmo. Oddzwoń teraz”.
Trzeciego dnia Claire zasugerowała, żeby zbadali sprawę dokładniej. Używając swojego identyfikatora szpitalnego, sprawdziła publiczną dokumentację medyczną i poszukała dr. Coopera. Tam go znaleźli: sprawę o zaniedbanie medyczne sprzed sześciu lat, po cichu umorzoną, dotyczącą innej przyszłej matki. Raport zawierał niewiele szczegółów, ale w skardze zarzucono, że ojciec dziecka był maltretowany – i że dr Cooper odkrył to podczas wizyt prenatalnych.
Emmie zrobiło się niedobrze. Jej myśli wróciły do USG, do tego upiornego, przypominającego bliznę cienia. Czy przyczyną mogła być jakaś siła zewnętrzna – dłoń Michaela zbyt mocno naciskająca, gdy nikt nie patrzył?
Wspomnienia powróciły: jak nalegał, by masować jej brzuch, „żeby dziecko było blisko”, siniaki, które przypisała niezdarności, noc, gdy obudziła się, słysząc jego szmery w brzuchu, jego uścisk znacznie mocniejszy niż to konieczne.
Wtedy nie chciała tego widzieć. Teraz nie mogła tego odzobaczyć.
Claire namawiała ją, by porozmawiała z pracownikiem socjalnym szpitala. Kobieta wyjaśniła, że przemoc prenatalna nie zawsze pozostawia widoczne ślady, ale lekarze czasami dostrzegają sygnały ostrzegawcze – siniaki, cierpienie płodu, a nawet wskaźniki nieprawidłowego ciśnienia w USG.
Kiedy Emma wspomniała o ostrzeżeniu dr. Coopera, pracownik socjalny skinął poważnie głową. „On już wcześniej chronił kobiety. Prawdopodobnie znowu rozpoznał te sygnały”.
Emma płakała. Zdrada była nie do zniesienia, podobnie jak myśl o powrocie.
Tej nocy
W końcu odebrała telefon od Michaela. Powiedziała mu, że jest bezpieczna, ale potrzebuje przestrzeni. Ton jego głosu natychmiast się zmienił, w jego głosie słychać było lodowaty szum.