„Nie płacz już, kochanie, to już koniec” – mruknęła Elise, głaszcząc mokrą buzię nieznajomego chłopca. „Jak masz na imię, proszę pani?” Nino, dwunastoletni chłopiec, drżący w deszczu.

Początki rutyny opiekuńczej

Pierwsze kilka dni było niczym innym jak małym cudem. Przekąska o ustalonej porze, praca domowa przekształcona w grę, origami złożone przez trzy ręce w salonie. Nino, który zazwyczaj mówił zrywami, zaczął opowiadać o swoim dniu: źle kopnięta piłka, udane ćwiczenie, nowy przyjaciel. Julien, początkowo powściągliwy, nauczył się słuchać bez poprawiania, zadawać pytania, które otwierają możliwości, a nie je zamykają. Całe dziesięć minut bez telefonu. To niewiele, a jednak ogromne:  dziecko ożywiło się jak podlana roślina .