Jeśli chcesz przyjrzeć się bliżej, powinieneś przyjrzeć się bliżej. Dziesięć później każdy z nich otrzymał listę ze zdjęciem z zakończenia szkół, które, że włosy stanęły im dęba…….😲😲😲Wiosna 1998 roku była parna, przesycona bladożółtym pyłkiem topoli, który osiadał na asfalcie i duszach jedenastoklasistów. Cicha Larisa Snegireva, zgarbiony cień w wyblakłej sukience, zwyczajowo kuliła się pod ścianami szkolnych …

Jego blond włosy opadały na czoło, a w niebieskich oczach malowało się zmieszanie. Nie brał udziału w znęcaniu się, ale też nie stanął w obronie Larisy. Siemion po prostu patrzył i za każdym razem czuł niepokój i wstyd.

„A co ty sobie myślałaś?” – kontynuował drwiący Wiktor. „Spieprzyłaś cały nasz sprawdzian z geometrii swoim donosem, a ja mam o tym zapomnieć?” Nachylił się do jej ucha i szepnął coś. Larisa uniosła głowę i przez chwilę Siemion zobaczył jej oczy – duże, ciemnobrązowe, pełne tak ukrytego bólu, a jednocześnie wewnętrznej siły, że zaparło mu dech w piersiach.

W następnej chwili przecisnęła się obok Victora i szybko zniknęła za rogiem. „Po co się z nią bawisz?” zapytał Rodion, podchodząc do Victora. „Zapomnij o tym”.

„Nie ma mowy” – mruknął Wiktor przez zaciśnięte zęby. Ta cicha dziewczyna wpakowała się w kłopoty. „Przez nią stara Felinowna dała mi złą ocenę”.

„Więc to ty trzymałeś te ściągawki na widoku” – zauważył Siemion, nie mogąc się powstrzymać. „Naprawdę bronisz swojej śmierdzącej dziewczyny?” Wiktor natychmiast się wkurzył, atakując Siemiona. „A może zapomniałeś, jak matka cię pobiła na oczach całej szkoły, kiedy roztrwoniłeś pieniądze na lunch?” Siemion zbladł.

Ten incydent był dla niego wiecznym wstydem. Nadieżda Iwołgina, pielęgniarka w przychodni rejonowej i samotna matka, zrugała go na korytarzu szkolnym tak głośno, że słyszała go cała sala. „Nie waż się hańbić rodziny!” – krzyczała, machając rękami, podczas gdy on stał z pochyloną głową, marząc o tym, by rozpłynąć się w powietrzu.

„Nie bronię was” – mruknął Siemion, odwracając wzrok. „Po prostu mówię, co jest”. „Dobra, chłopaki” – Wiktor nagle poklepał ich obu po ramionach z tą szczególną protekcjonalnością, na jaką przywódcy pozwalają sobie wobec wyższych sfer.

Mam pomysł. Snegireva i ja załatwimy rachunki po swojemu, po ukończeniu studiów. Zaproponuję jej jakąś przyjaźń, a ona to przyjmie.

A potem… W ciągu następnych kilku minut Wiktor przedstawił swój plan. Z każdym słowem niepokój Siemiona narastał. To, co Goriejew proponował, było już nietypowym żartem na szkolnym podwórku.

To było coś innego, mrocznego i niebezpiecznego. Ale nie odważył się zaprotestować. Tchórzostwo i pragnienie akceptacji były silniejsze.

Następnego dnia, gdy cała trójka paliła papierosy za szkolną kotłownią, Siemion przypadkiem zauważył Larisę siedzącą samotnie na odległej ławce na dziedzińcu szkoły. Pochylała się nad zeszytem, ​​szybko coś notując ołówkiem. Ciekawość wzięła górę i Siemion, korzystając z entuzjastycznej opowieści Wiktora o nowej konsoli, cicho odsunął się i obszedł Larisę, by zajrzeć jej przez ramię.

Na marginesach zeszytu do fizyki dziewczyna szkicowała sukienkę – elegancką sylwetkę z odkrytymi ramionami, licznymi drobnymi falbankami i misternym wzorem wzdłuż brzegu. Rysunek był tak szczegółowy, że materiał zdawał się ożywać i powiewać na delikatnym wietrze. Dopiero wtedy Siemion zauważył jej dłonie – smukłe, o długich palcach – poruszające się po papierze z zaskakującą gracją i pewnością siebie.

W tym momencie Larisa najwyraźniej wyczuła jego obecność i gwałtownie się odwróciła. Ich spojrzenia się spotkały. Zamiast strachu czy gniewu, których spodziewał się Siemion, w jej oczach pojawił się błysk nadziei.

W jednej chwili jej twarz się zmieniła i zobaczył, że Larisa jest piękna na swój sposób. Nie ta olśniewająca uroda, którą emanują uczennice, ale coś innego, coś ukrytego, jak źródło ukryte w głębi lasu. „Pięknie rysujesz” – mruknął niezręcznie Siemion.

Larisa szybko zamknęła notes i wstała. „Co cię to obchodzi?” Jej głos był ostrożny. „Idź do swoich przyjaciół i baw się z nimi dobrze”.

Szybko zebrała swoje rzeczy i wyszła, a Siemion stał tam długo, wpatrując się w pustą ławkę. Słowa Wiktora o tym, co zrobią Larisie, dźwięczały mu w uszach, a coś w nim protestowało, krzycząc, że nie może na to pozwolić. Ale ten wewnętrzny krzyk zagłuszał inny głos: głos strachu przed ośmieszeniem, samotnością, przed byciem wyrzutkiem.

Siemion zadrżał, wracając wspomnieniami do rzeczywistości 2008 roku. Stał na środku kuchni, wpatrując się w leżące zdjęcie, jakby to był jadowity wąż. Z trudem schylił się i je podniósł.

Zegar ścienny, prezent od matki na parapetówkę, odmierzał sekundy w gęstniejącej ciszy mieszkania. Odwrócił zdjęcie i na chwilę zapomniał, jak się oddycha, czytając wiersz. Pierwszy już dostał swoje.

„Ty następny”. Siemion oparł się o ścianę, czując, jak nogi się pod nim uginają. Oddech stał się nierówny, a przed oczami pojawiły mu się ciemne plamy.

„Po pierwsze. Czy to Goriejew, czy Pieńkow? Co masz na myśli mówiąc „dostał swoje”? I kto wysyłał te przerażające wiadomości?” Znał odpowiedź. Gdzieś w głębi duszy Siemion zawsze wiedział, że ten majowy wieczór po ukończeniu studiów do niego wróci.

Przez dziesięć lat żył, nieustannie zerkając przez ramię, przerażony każdym niespodziewanym telefonem, budząc się zlany zimnym potem z koszmarów. A teraz przeszłość pukała do jego drzwi. Obraz Larisy Snegirevy, jej ciemnych oczu pełnych niewypowiedzianego bólu, nagle pojawił się w jego pamięci z taką wyrazistością, jakby widział ją wczoraj.

Ale nawet nie wiedział, czy ona żyje. Czy w ogóle chciał wiedzieć? Czyż nie było łatwiej uwierzyć, że zniknęła, rozpłynęła się niczym poranna mgła? Zataczając się, Siemion poszedł do łazienki. Jego trzydziestoletnie odbicie w lustrze wydawało mu się obce: blada twarz z lekkim zarostem, przestraszone oczy ściganego zwierzęcia.

Te oczy należały do ​​osiemnastoletniego chłopca, który dziesięć lat temu nie znalazł w sobie siły, by powiedzieć „nie”, który pozwolił, by stało się coś nieodwracalnego. Automatycznie poszedł do kuchni i osunął się na stołek. Wezwać policję? Nic z tego.

Co by powiedział? „Cześć, dziesięć lat temu popełniliśmy z przyjaciółmi przestępstwo, a teraz ktoś mi grozi?” Nie. Jedyne, co mógł zrobić, to czekać. I się bać.

Myśl „Ty jesteś następny” pulsowała mi w głowie. Dziesięć lat temu. Szkolna aula zmieniła się nie do poznania.

Girlandy, serpentyny i bombki, zawieszone przez troskliwe ręce komitetu rodzicielskiego, próbowały ukryć łuszczącą się farbę na ścianach i wyblakłe zasłony w oknach. Przyćmione światła i muzyka ze starego magnetofonu sugerowały ceremonię ukończenia szkoły prowincjonalnej pod koniec lat 90. Larisa stała jak sparaliżowana w wejściu, ściskając małą torebkę uszytą ze skrawków tego samego materiału co jej sukienka.

Gardło miała ściśnięte ze wzruszenia. W uszach wciąż dźwięczały jej pożegnalne słowa matki. „Po co się tak wystroiłaś? Myślisz, że będziesz księżniczką?”. Od Tamary cuchnęło alkoholem, a Larisa cieszyła się, że matka nie poszła na zakończenie

Wzięła głęboki oddech i przeszła przez drzwi. Prosta, czarna sukienka z odkrytymi ramionami, którą wycięła i uszyła w nocy, gdy jej matka zapadała w głęboki sen, przylegała do jej smukłej sylwetki, podkreślając nieoczekiwany wdzięk. Jej włosy, zazwyczaj związane w ciasny kucyk, dziś opadały luźno na plecy miękkimi falami.

Umyła je mydłem do prania i opłukała naparem z rumianku zebranym na pustej działce za domem. „To niemożliwe! Czy to Snegireva?”. Gdzieś z boku dobiegł szept i dziewczyna poczuła, że ​​kurczy się jak zwykle. Larisa powstrzymała się od garbienia.