Tego ranka grupa studentów – Ryan, Jake i Mike – postanowiła wystawić na próbę jej autorytet. Znani z awanturnictwa, ciągle opowiadali niestosowne żarty i siali chaos. Ryan, przywódca grupy, szczególnie pogardzał surowością pani Johnson. Słyszał, że służyła w wojsku, a jej przeszłość go intrygowała. Ale poruszyła w nim również coś innego: pragnienie sprawdzenia, czy rzeczywiście jest tak twarda, jak sugerowały plotki.
Na początku zajęć Ryan, Jake i Mike wymienili spojrzenia. Mieli plan. Cała trójka miała udowodnić pani Johnson, że nie jest tak groźna, jak się wydaje. Jake, z właściwą sobie arogancją, odezwał się pierwszy:
„Hej, pani Johnson, słyszałem, że była pani komandosem Navy SEALs czy kimś takim. To prawda? To brzmi jak kompletna bzdura”.
Oczy Mai na chwilę rozbłysły, ale nie zareagowała. Po prostu kontynuowała pisanie na tablicy, ignorując obelgę. Ale uczniowie jeszcze nie skończyli. Mike, który po cichu dodawał otuchy swoim kolegom, wstał i podszedł do niej.
„Jak to jest być żołnierzem? Założę się, że teraz nie dałbyś rady wyciągnąć się z papierowej torby”.
Zachęcony przez przyjaciół, Ryan wstał i podszedł do pani Johnson od tyłu. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, złapał ją za szyję, ściskając ją tak mocno, że podskoczyła. W klasie zapadła grobowa cisza. Pozostali uczniowie wpatrywali się w nią oszołomieni, nie rozumiejąc, co się dzieje.
„Chcesz nam pokazać, do czego jesteś zdolny, SEAL? Zobaczymy, z jakiego materiału jesteś zrobiony” – zadrwił Ryan.
Napięcie było wyczuwalne. Uczniowie spodziewali się, że pani Johnson zastygnie w bezruchu, okaże jakąś słabość, ale nic bardziej mylnego.
