To historia mojej przyjaciółki, pełnej światła kobiety, która doskonale ilustruje powolny proces przechodzenia od stanu „wszystko jest w porządku” do codziennej rutyny, w której posuwamy się naprzód z przyzwyczajenia, bez żadnego prawdziwego pędu.
Kiedy związek pary rozpada się, a żadna ze stron nie zdaje sobie z tego sprawy

Początkowo ona i jej mąż wiedli zupełnie zwyczajne życie: dom, plany, śmiech, prosta, codzienna więź, którą dzielili. Potem, niespodziewanie, pojawiły się napięcia. Słowa stawały się ostrzejsze, dni cięższe. Zachowanie męża stawało się niekiedy nie do zniesienia: drażliwość, wybuchy złości, krzywdzące nastawienie. Trwała, jak wiele kobiet, przekonana, że „to minie”.
Kilkakrotnie nawet odchodziła, by chronić siebie, zanim wróciła do rodziny, zwłaszcza gdy twierdził, że zrozumiał swoje błędy. Chciała wierzyć w nowy początek, wierzyć, że miłość naprawdę może naprawić to, co złamane .
