Pytanie jest zaskakujące, a może nawet niepokojące, ale odzwierciedla autentyczny współczesny problem: w świecie, w którym mówimy o autonomii, rozwoju osobistym i świadomych relacjach… w którym momencie mężczyzna przestaje „potrzebować” partnerki, by czuć się dobrze? I przede wszystkim, czy samo pojęcie „potrzeby” ma jeszcze jakiekolwiek znaczenie w dzisiejszej miłości?
Zamiast szukać odpowiedzi liczbowej, eksperci sugerują skupienie się na dojrzałości emocjonalnej. Bo to nie data w kalendarzu zmienia człowieka, ale wewnętrzna podróż.
Miłość współczesna: od potrzeby do wyboru
Przez długi czas romantyczne modele sugerowały, że „sukces” mężczyzny zależy od związku, aby osiągnąć pełnię życia. Dziś ten pogląd uległ głębokiej zmianie.
Młodsze pokolenia – ale także wielu starszych mężczyzn – stopniowo odchodzą od tych schematów. Odkrywają, że bycie w związku nie jest ani społecznym obowiązkiem, ani oznaką statusu, lecz w pełni osobistym wyborem.
Kiedy mężczyzna osiągnie solidną dojrzałość emocjonalną, rozumie, że:
- Jego wartość nie zależy od relacji.
- Samotność może być okresem wyciszenia.
- Bezpieczeństwo wewnętrzne buduje się bez zewnętrznej weryfikacji.
To nie inni są tym, kto „uzupełnia”, to my sami siebie budujemy.
W którym momencie następuje ten punkt zwrotny?

Okres ten często pokrywa się z:
- pragnienie głębszej introspekcji,
- koniec poszukiwań akceptacji,
- priorytet nadany spokojowi, a nie napięciu,
- preferencja dla szczerych i prostych relacji.
Nie chodzi o to, że nie chcą już kochać: po prostu odkrywają, że mogą w pełni istnieć sami.
